Najsłynniejsze derby piłkarskie El Clasico to bez wątpienia jedno z najważniejszych, jeśli nie najważniejsze starcie w świecie futbolu. Na konfrontację Realu Madryt z FC Barceloną czeka cały piłkarski świat, a Klasyk jest prawdziwym świętem kibiców na całym globie. W historii starć pomiędzy Blaugraną a Królewskimi nie brakuje wiekopomnych momentów, a jednym z nich jest słynna La Manita z 2010 roku!
Spis treści:
Czym jest Manita?
Jeśli interesujecie się futbolem, to z całą pewnością spotkaliście się z tym sformułowaniem. Ale co ono tak naprawdę oznacza?
Manita, od hiszpańskiego mano (dłoń), oznacza wbicie rywalowi pięciu bramek. Jest to powiązane z pięcioma palcami unoszonymi w geście triumfu. Właśnie takim gestem zwycięstwo nad odwiecznym rywalem celebrował Gerard Pique. To zdjęcie jest jednym z najsłynniejszych obrazków El Clasico, a hiszpański obrońca na stałe zapisał się na kartach historii futbolu.
FC Barcelona kontra Real Madryt w 2010 roku – krajobraz przed burzą
Do sezonu 2010/2011 oba kluby przystępowały w zgoła odmiennej sytuacji. FC Barcelona była postrachem całej piłkarskiej Europy. Pep Guardiola na ławce trenerskiej, Leo Messi na boisku. W 2009 roku Blaugrana triumfowała w Lidze Mistrzów, seryjnie zgarniała mistrzostwo Hiszpanii i wydawało się, że jest najlepszą drużyną w historii. Kibiców Barcelony przybywało niczym grzybów po deszczu, ale trudno się temu dziwić, była to bowiem drużyna, która grała tak pięknie, że nie sposób było oderwać od niej wzroku.
Z kolei Real Madryt ponownie zyskiwał miano Galacticos dzięki imponującym transferom piłkarskim poczynionym przez prezesa klubu ze stolicy, Florentino Pereza. Do drużyny dołączyły wielkie gwiazdy – Karim Benzema, Kaka, Xabi Alosno i oczywiście jeden z najlepszych piłkarzy wszech czasów, otwierający nową kartę w swojej już wówczas bogatej karierze, genialny Cristiano Ronaldo. Za stery okrętu pełnego gwiazd chwycił The Special One, świeżo upieczony triumfator Ligi Mistrzów z Interem Medialnym, niepowtarzalny i genialny trener piłkarski Jose Mourinho. Kibice Realu liczyli, że napakowana doskonałymi piłkarzami drużyna pod wodzą jednego z najlepszych trenerów w historii nie tylko rzuci wyzwanie Barcelonie, ale ją pokona!
Wszystko wskazywało na to, że rywalizacja obu wielkich firm w La Liga będzie jeszcze bardziej zacięta niż kiedykolwiek wcześniej. Kibice ostrzyli sobie zęby na ostrą walkę w lidze i z utęsknieniem wyczekiwali daty pierwszego Klasyku w sezonie 2010/11. Ten przypadł na 29 listopada 2010 roku, a miejscem rozgrywania jednego z najsłynniejszych meczów w najnowszej historii futbolu był stadion Barcelony, legendarne Camp Nou.
FC Barcelona – Real Madryt, 29.11.2010
Cały piłkarski świat żył meczem, który miał odbyć się w listopadowy wieczór. Wszyscy czekali na wielkie starcia. Pep Guardiola kontra Jose Mourinho. Leo Messi kontra Cristiano Ronaldo. Puyol kontra Ramos, Pique kontra Pepe. Konstelacja gwiazd na boisku zapowiadała wielkie widowisko i rzeczywiście tak było!
Od początku spotkania zarysowała się widoczna przewaga Dumy Katalonii. Raz za razem Blaugrana wyprowadzała ataki, a głównym reżyserem gry był Andres Iniesta, który w tym meczu dzielił i rządził w środku pola. Stosunkowo niewidoczny był Lionel Messi, który jednak miał zaznaczyć swoją obecność w drugiej połowie.
Wynik już w 10 minucie meczu otworzył Xavi. Hiszpański pomocnik świetnie odnalazł się w polu karnym i wykorzystał podanie Iniesty z głębi pola. Stadion piłkarski Camp Nou oszalało, kibice FC Barcelony byli w ekstazie, ale podopieczni Pepa Guardioli nie mieli zamiaru spuszczać z tonu. Barca szła za ciosem.
Kilka chwil później było już 2:0 – akcję w środku pola zaczął Xavi, który przerzutem na lewą stronę uruchomił Davida Villę. Hiszpański napastnik wpadł w pole karne, ograł Ramosa i mocno dograł piłkę wzdłuż bramki, gdzie formalności dopełnił Pedro. Piłkarze w białych koszulkach wyglądali na oniemiałych i zaskoczonych. Mecz trwał dopiero 17 minut, a oni już przegrywali dwoma bramkami.
Na szczęście dla Królewskich więcej bramek w pierwszej połowie nie padło. Po przerwie Real z pewnością chciał się odgryźć odwiecznym rywalom i wyszedł na drugą połowę bardzo zmotywowany. Gdy jednak dysproporcja w umiejętnościach i taktyce jest tak wielka, nie sposób nadrobić różnicy ambicją.
Dwóch tenorów – Leo Messi i David Villa
W 54 i 56 minucie koncert rozpoczął duet Messi-Villa. Ten pierwszy dwukrotnie asystował, drugi dwukrotnie pokonywał Ikera Cassilasa. Sposób, w jaki Argentyńczyk penetrował obronę rywali prostopadłymi podaniami zasługiwał na oklaski. Wykończenia Davida Villi również stały na najwyższym poziomie, a piłka nożna na Camp Nou toczyła się pod dyktando Barcelony.
Real nie istniał. Gwiazda Cristiano Ronaldo nie tyle świeciła blado, co po prostu zgasła. Królewscy zostali stłamszeni, ekipa Jose Mourinho została zmiażdzona na Camp Nou, a różnica klas była wprost ogromna. Na domiar złego w 90 minucie gry wynik na 5:0 podwyższył Jeffren.
Frustracja Królewskich sięgnęła zenitu. W całym meczu piłkarze Realu obejrzeli aż 8 kartek, w tym jedną czerwoną – w ostatniej minucie spotkania otrzymał ją Sergio Ramos, który brutalnie sfaulował Messiego. Za utarczki słowne kartki obejrzeli m.in CR7 i Iker Casillas.
Tego dnia Barcelona była nie do zatrzymania, a ten wynik i słynna La Manita na zawsze zapisały się w historii futbolu. Jest to z pewnością jedno z najczarniejszych wspomnień kibiców Realu w ciągu ostatnich lat, z kolei kibice Blaugrany chętnie wróciliby do czasów, gdy ich drużyna nie miała sobie równych.